Doświadczenia Szarego Wilka


Ostatnia modyfikacja tematu:
Dział "Metodyka"
Encyklopedia OKIEM - strona główna


Szarego Wilka praca z wędrownikami


21/46 KDW "Raróg"

W 1988 w szczepie "Słowiki" znalazła się pewna grupa ludzi, którzy nie nadawali się już do uczestnictwa w pracach młodszej - harcerskiej drużyny 20 i 46 KDH. Nie istniały już wtenczas drużyny "starsze" 21 i 46. Przez pewien czas działała natomiast pod moim przewodnictwem "Specyficzna grupa operacyjna do zadań specjalnych" grupująca osoby po szkole podstawowej. Obóz w Rostajnem w 1988 wywarł negatywne wrażenie na całości środowiska szczepu jeśli chodzi o morale tych "luźnych" osób starszych. W tej sytuacji grupa kilku osób postanowiła coś zrobić i przez okres 2 lat wykluła się koedukacyjna drużyna 21/46 KDW.

Praca opierała się przede wszystkim na specjalizacjach patroli. Była to historia etnografii regionu, dla dziewcząt oraz Kiok-ku-shin-kai i judo dla chłopców. Wszystko związane było z wędrówkami i akcjami podejmowanymi jako służba dla różnych grup - szczep, środowisko. Sprawdzianem tego był obóz w 1989 który o ile udał się pod względem organizacyjnym, i przyniósł poprawę wizerunku osób starszych w moim odczuciu nie dał więcej uczestnikom jak tylko zapełnienie wolnego czasu.

W tej sytuacji należało wymyślić coś co zmotywowało by ludzi do pracy indywidualnej. W sukurs przyszedł przypadek - znalezienie i wynajęcie bacówki pod szczytem Gorca. Wejście w kontakt z właścicielami, i powolna realizacja marzeń o posiadaniu "Domu bukowego" w górach stanowiła dobrą motywację. Sprawdzianem tego okresu był obóz wędrowny 1990 - Ujsoły - Łabowa - Ujsoły. Tutaj mogłem już zaobserwować widoczny rozwój osobowości. Stało się to m.in. poprzez półświadomie kreowany autorytet drużynowego.

Przykład: Jako obrzęd-zwyczaj wieczorny ustaliło się trzykrotne śpiewanie piosenki "Nim Świt". Ostatnia zwrotka murmurando była podkładem do mojej wolnej improwizacji np. "...O daj Panie Nasz, by cały świat chwalił Ciebie, Nie pozwól by Twój głos zaginął w nas, Ogrzej nasze serca i unieś nas w przestworzy wiatr, o Panie daj nam dobrą, spokojną noc...". Improwizacja śpiewana w akompaniamencie pięknej harmonii, wieczorem przy gasnącym ognisku, spełniała kilka celów. Pokazywał to co ważne - odniesienie do Boga, podsumowywała dzień, dawała uczucie uczestnictwa w czymś wyjątkowym - jednoczyła. Bardzo ważnym elementem stało się to że nie była ona śpiewana przeze mnie zawsze, tylko wtedy gdy w dzień był "zaliczony" dobrze. Poprzez to, że taki zwyczaj wykształcił się niejako spontanicznie - po prostu po złym dniu nie miałem ochoty do niczego, a po dobrym czułem się świetnie - ludzie odczuli , że jest to prawdziwe, a ponieważ mnie szanowali rzeczywiście zaczęli się starać aby dni były dobre. Takie 2 minuty stały się wówczas bardzo ważnym elementem opiniotwórczym - gdy nie śpiewałem każdy zastanawiał się i analizował dlaczego, stały się również elementem tworzącym współodpowiedzialność w grupie - bo jeśli ktoś coś złego zrobi - wszyscy odczują skutki. Zwyczaj nigdy nie był analizowany przeze mnie w drużynie - z asady były raczej wyczuwane niż nauczane i to było bardzo ważne, gdyż wyjaśnianie g o spowodowało by odruch buntu i atmosferę sztuczności.

Po tym obozie rozpoczęła się właściwa praca z drużyną wędrowniczą. Zrozumiałem bowiem kilka rzeczy. A więc to, że nigdy nie da się w grupie ludzi w wieku rozwojowym nic zaplanować na 100 procent, większość pomysłów przychodzi w trakcie realizacji zadań, drużynowy musi być przede wszystkim mądry, aby każdy najmniejszy pomysł błyskawicznie analizować albo wzmacniać go albo ukrócać. Moja praca w latach 1990-1992 opierała się głównie na pomysłach z życia wziętych. Starałem się uświadomić młodzieży, że większość rzeczy które harcerstwem nikt by nie nazwał, a co robią wspólnie bądź nawet samodzielnie, może być wykonane na sposób harcerskich i staje się wtedy elementem pracy drużyny.

W ten sposób wyniknęło widowisko światło-obraz-dźwięk "Freedom", które wystawiliśmy dwukrotnie - na Wawelu i w Nowohuckim centrum Kultury. Było tam zaangażowanych dużo więcej osób niż liczyła drużyna - ale wówczas właśnie zrozumiałem, że praca drużynowego wędrowników powinna nieoficjalnie obejmować wszystkich z danego wieku w środowisku. Widowisko przygotowywane było przez pół roku i wystawione 11. i 12 XI.1991 r. Oparte było na przedwojennym scenariuszu akademii szkolnej gdzie partie mówione przeplatane była piosenkami patriotycznymi ułożonymi chronologicznie. Do tego przerobionego lekko scenariusza dorobiliśmy czasy współczesne i zamknęliśmy go klamrą Bogurodzicy. Przygotowaliśmy oprawę muzyczną - 2 syntezatory, flet, skrzypce, chórek, światło, dymy i efekty specjalne oraz scenografię, kostiumy, rekwizyty, w tym szable, czarne płaszcze i wszystko inne. Było to organizowane dla Związku Legionistów i przy ich pomocy.

Przykład: W trakcie realizacji wydarzył się bardzo znamienny przykład, który może zobrazować mój pomysł na motywację w tym okresie. Po kilkunastu próbach, kiedy część ludzi, dobrze znała materiał, zdarzyła się zwykła rzecz. Ludzie zaczęli opuszczać próby, stracili zapał i zaangażowanie. Postanowiliśmy zrobić dwudniowy wyjazd w celu sensownego przećwiczenia całości. Na ten wyjazd przyjechało ok 10% składu. Wówczas, znowu półświadomie zrobiłem "woltę", którą zaryzykowałem. Postawiłem wszystko na jedną kartę mówiąc, że rezygnujemy z realizacji. Wyjścia były d wa albo wszystko się rozleci i dobrze, bo nas na to nie stać, albo zapał odbuduje się sam. Było to jednocześnie doświadczalne sprawdzenie czy zapał tak naprawdę istnieje a jest czymś przytłumiony (różne psychologiczne aspekty wieku rozwojowego) czy też nie.
Po tygodniu ciszy zostałem zaproszony na "zbiórkę" zorganizowaną przez jednego z uczestników, który wziął sobie do serca zerwanie działań. Okazało się, że zadzwonił on do wszystkich, wyjaśnił, a oni uwierzyli całej sytuacji, dlatego, że nie było tam śladów aranżacji tego zdarzenia. Zrobili oni próbę beze mnie, zdobyli potrzebne instrumenty, których jeszcze nie było i pełni zapału oczekiwali na moją decyzję. Już w momencie zaproszenia mnie wiedziałem, że widowisko się odbędzie. Stało się tak rzeczywiście a od tej pory prawie nikt nie opuścił prób.

Jedną z form działalności była, jak już wspomniałem współpraca ze Związkiem Legionistów Polskich. Grupa dzielnych. dobrych i ujmujących starszych osób, które były symbolem walk o niepodległość mobilizowała do działania. Pomagaliśmy im w utrzymaniu siedziby oraz w różnych akcjach. Dodatkowo była to dla naszych harcerzy lekcja patriotyzmu i służby.

W drużynie funkcjonowały obrzędy (nie całkiem w tradycyjnym tego słowa znaczeniu) które pełniły ważny element metodyczny. "Woreczki", będące jednym z nich zostały opisane na stronie o pomyslach metodycznych.

Również w tym czasie podjąłem kolejny projekt - pisemko harcerskie o nazwie "Ostęp". Była to jedna z form działalności pozadrużynowej. Przy realizacji brało udział do 15 osób, które przygotowywały materiały, i artykuły. Znowu był to tym razem w pełni świadomy przyczynek do podsunięcia hierarchii wartości, do zmobilizowania do pracy, do wytworzenia pola do tworzenia pomysłów do pewnej nobilitacji piszących tam.


Animacja środowiska: 444, 420 i 434 KDW w "Słowikach"

W roku 1993 wyjechałem na rok za granicę. W tym czasie prowadził drużynę mój następca. Jednakże, nie został on odpowiednio przygotowany do specyfiki pracy wędrowniczej w tej konkretnej drużynie, a także w tym wypadku nie został wytworzony wystarczający kontakt między nimi. Drużyna w dużej mierze przestała funkcjonować, jednak drużynowym podjął inną, podobną działalność - stworzył Zespół pieśni i tańca ludowego, który był świetną realizacją pracy patrolowej.

Po przyjeździe wraz z obecnym drużynowym 444 KDW podjęliśmy cykl rozmów - burzy mózgów na temat stworzenia nowej drużyny wędrowniczej, tym razem tylko męskiej. Wszystkie te pomysły są wspólnym owocem indywidualnych doświadczeń i przemyśleń każdego z nas. Od tego momentu zaczęły się w pełni krystalizować u mnie konkretne dziedziny metodyczne, tak, że mogłem z fazy półintuicyjnej wyjść przejść do fazy prawie w pełni świadomych oddziaływań. Muszę jednak zaznaczyć, że, żadna pedagogika nie znosi ułożonych i już nigdy więcej nie zmienianych zasad i projektów. A nawet więcej. Pedagogika jest tym skuteczniejsza im bardziej zaskakuje prowadzącego. Kilka pomysłów metodycznych zostało opisanych na stronie im poświęconym.

Jak rozwinęła się wspópraca z wędrowniczkami i jak zrobiłem, że miałem wpływ na popędy zarówno chłopców jak i dziewczyn opisuję na stronie poświęconej kontaktom wedrowników i wedrowniczek